Osoby zdające egzamin na prawo jazdy kategorii C+E twierdzą, że stan techniczny ciężarowej "elki" uniemożliwia
zdanie. Zarzuty potwierdzają też niektórzy właściciele kieleckich
szkół jazdy.
- Niestety, nie wszystkim zdającym udaje się
trafić w złącze sprzęgające przyczepy. To główny powód niezdawania
egzaminu - mówi Jerzy Brożyna z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu
Drogowego w Kielcach.
- To było moje trzecie podejście. Nie zdałem,
bo nie mogłem połączyć przyczepy z samochodem. Tego dnia oblali też
inni, wszyscy z tego samego powodu. Problem podobno istnieje już od
dawna, ale Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego bagatelizuje sprawę -
twierdzi jeden ze zdających.
Zarzuty potwierdzają też niektórzy właściciele
kieleckich szkół jazdy. - Z naszych informacji wynika, że kursanci
rzeczywiście mają problem z przyłączeniem przyczepy podczas
egzaminu, mimo że są w tej kwestii szkoleni. Podczas każdej lekcji
muszą samodzielnie sczepić i rozczepić tandem. Interweniowaliśmy już
w tej sprawie w WORD, jednak bezskutecznie - mówi właściciel jednego
z ośrodków szkolenia.
Nie mogli połączyć
- Na spięcie tandemu na egzaminie mamy dziesięć
minut, ale nikomu, kto zdawał tego dnia, co ja, nie udało się tego
zrobić. Zaczep powinien się zatrzasnąć, być może coś jest zepsute -
relacjonuje jeden z kursantów. Sprawę zgłosił w dziale technicznym
ośrodka.
- Pracownicy próbowali to zrobić i w końcu im
się udało, ale czynności wykonywali nie w takiej kolejności, jak
powinni. Najpierw wyjęli klocki spod kół, a podczas egzaminu robi
się to na końcu - relacjonuje mężczyzna. - Każdy kolejny egzamin to
wydatek rzędu prawie 200 złotych, do tego dochodzą koszty
doszkolenia. Ale zdawanie nie ma sensu, jeśli pojazd jest zepsuty -
dodaje. Od decyzji o niezdanym egzaminie postanowił się odwołać do
Urzędu Marszałkowskiego.
Złącze sprawne
- Po skardze zdających poszedłem na plac
manewrowy z pracownikami działu technicznego. W ciągu pięciu minut
udało im się spiąć samochód z przyczepą. Sądzę, że to kwestia
wyćwiczenia. Człowiek, który nie jest dostatecznie wyszkolony, nie
poradzi sobie z tym, nie będzie mógł trafić dyszlem w zaczep - wyjaśnia Jerzy Brożyna, egzaminator nadzorujący w Wojewódzkim
Ośrodku Ruchu Drogowego w Kielcach. - Być może ośrodki szkolą
kursantów na innych typach pojazdów - dodaje.
Odwołanie zdającego rozpatrzy Departament Infrastruktury w Urzędzie
Marszałkowskim w Kielcach, do którego trafiają tego typu zażalenia.
- Nie znam jeszcze tej konkretnej sprawy, ale
procedura zawsze jest ta sama. Zapoznamy się z dokumentacją i na jej
podstawie wydamy ocenę. W razie niejasności zgłosimy się do
zdającego po dodatkowe informacje. Możemy również wydelegować osobę,
która skontroluje przebieg egzaminu - informuje Wojciech Siporski,
dyrektor departamentu.
|